"Na własną rękę" Chris Tvedt
Autor: Chris Tvedt
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 365
Mam dobrą passę, to już druga pozycja kupiona z polecenia i tak jak poprzednio, nie zawiodłam się! „Na własną rękę” to druga książka z serii o Mikaelu Brennie. Przyznam, że pierwszej nie czytałam i bardzo nad tym ubolewam ale nic straconego, jeszcze to nadrobię, oczywiście jak przeczytam zalegający na regale stosik;) Jak to ze mną przeważnie bywa, książkę kupiłam w ciemno, nie wiedząc tak naprawdę o czym jest, prócz tego, że to kryminał. Wiem że to amatorka ale trudno, najważniejsze, że znów się nie zawiodłam i mogę ją Wam tutaj przedstawić: )
Poznajmy bohaterów
Kari - dziewczyna Mikaela.
Alvin Mo - klient Mikaela, oskarżony o gwałt i morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.
Hans i Irene Godvik - rodzice ofiary.
O czym jest książka?
Moje trzy słowa
Książka zaczęła się spokojnie, nie wiedziałam czego się spodziewać, opis na okładce jest skromny i zdradza tylko ułamek tego co kryje książka. Jednak strona 65, którą nazwałam „stroną widmo”, ponieważ akurat ona nie ma swojego numeru, zszokowała mnie. Jedno zdanie, które tam wypowiedziano, wywołało lawinę zdarzeń. Mimo 365 stron, książka aż kipi wydarzeniami. Bardzo podoba mi się, że opisy są minimalistyczne po prostu skupiają się na tym co istotne. Bezsensowne opisy rzeczy, miejsc lub zdarzeń, które nić nie wnoszą w historię, to jest to czego w książkach nie znoszę. Czytanie staję się wtedy męczarnią i przypomina przedzieranie się przez dziewiczą puszczę by dotrzeć do interesującego nas miejsca. „Na własną rękę” jest na szczęście książką, którą się wręcz pochłania a dodatkowo ułatwiają to krótkie rozdziały.
Przedstawiona historia pokazuje jak zgubne mogą być pozory. Jest zbrodnia oraz sprawca, wszystko wydaje się jasne, ale czy na pewno? Czy adwokat powinien zawsze stać za swoim klientem, nawet wtedy gdy wie, że jest to złe? Jak daleko może posunąć się mecenas by poznać prawdę? Akcja książki, momentami biegnie szaleńczym tempem by za chwilę zwolnić, dać czytelnikowi złudną nadzieję, że odgadł prawdę, że mamy przewagę nad bohaterem ale później okazuje się, że jednak to zmyłka autora. Przyznam, że paru szczegółów się domyśliłam to jednak nie zepsuło mi przyjemności czytania. Pozornie lub nie w książce od początku wiadomo, kto jest mordercą a kto ofiarą, jednak to co oczywiste, nie zawsze takim jest. Wiem, że piszę chaotycznie po części taka moja natura ale co ważniejsze nie chcę zdradzić szczegółów historii.
Polecam książkę szczególnie miłośnikom kryminałów, bo oni na pewno docenią tą książkę. Pojawiają się w niej drastyczne opisy, które mogą być zbyt drastyczne dla niektórych czytelników, więc nie jest to książka dla każdego.
O widzę, że książka w moich ulubionych klimatach, więc muszę ją sobie zapisać na liście ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
korczireads.blogspot.com
Koniecznie :)
UsuńŚwietny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuń